niedziela, 16 lipca 2017

Prywatna Apokalipsa...

Jesteśmy istotami stadnymi. Ten jeden aspekt wpędził mnie w niemałe kłopoty, ale po kolei. Wiosną pojechałem na wspaniały konwent. Było niesamowicie, poznałem wielu nowych ludzi, spotkałem starych znajomych, bawiłem się i lansowałem w swoim stroju. I tutaj zaznaczę, nie mam pretensji do Ogrów, znaczy się do Orgów, nie mam pretensji do ekipy z którą pojechałem. W pierwszej kolejności mam pretensję do siebie samego. Pretensję mam o mocny sen, o nawet chwilowe pozostawianie rzeczy bez nadzoru itd. Pretensję mam do tego jednego zwyrola, który podpierdolił mi dane osobowe (jak cię dorwę, wykastruję tępą zardzewiałą łyżką do butów!). Jedno działanie, które ci drani zapewniło szybki zastrzyk gotówki, mnie kosztuje od cholery nerwów, wyrzeczeń i wysiłku. Te pieniądze z parabanku, które wziąłeś na moje nazwisko to pieniądze zabrane moim dzieciom, mojej rodzinie. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się twarzą w twarz i będę mógł zrealizować swoją groźbę, Miej nadzieję, że się nigdy nie spotkamy.


Od tego momentu będę starał się w miarę rzetelnie opisać ciężką drogę walki z zaistniałą sytuacją, miesiąc po miesiącu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz