Nadeszła
pora, bym pokazał Wam, co noszę ze sobą codziennie. Nie jest to takie typowe
minimalistyczne EDC, lecz dostosowane do moich potrzeb i umiejętności.
Zazwyczaj noszę wojskową bluzę, w której mam rzeczy najniezbędniejsze:
Zaczynając od lewej:
- czapka z daszkiem – jestem okularnikiem i nie mogę nigdy
znaleźć dla siebie okularów przeciwsłonecznych…
- kominiarka – najczęściej zastępuje zwykłą czapkę
- chusteczki – kiedy z nosa leci, jako podpałka
- zapałki „zniczówki” – alternatywa dla zapalniczki
- zapalniczka benzynowa – główne źródło ognia
- płócienna taśma izolacyjna – do drobnych napraw
- klucze – mam w nich schowany wkrętak krzyżakowy
- telefon – ten na zdjęciu to backup – bateria trzyma
tydzień.
- kremy do rąk – nie uwierzycie, ale smaruje nimi dłonie
- dwa folderki – bo nóż musi być
- wodoodporny pojemnik z zapałkami – kolejna alternatywa dla
zapalniczki, nie potrzebują draski!
- chusta uniwersalna – zamiast szalika, dobrze założona
przytrzyma latarkę, telefon, przewód z mikrofonem, osłoni od wiatru itd.
Codziennie
mam też ze sobą mój mały plecak:
Jak widzicie, trochę na nim jest. Idea, która mi
przyświecała w kwestii jego wyglądu brzmiała, ma rzucać się w oczy. Jednak
każdy element ma znaczenie niemalże elementarne. Na lewej szelce mam kaburę na
telefon. Gdy używam go jako latarki, mam wolne ręce. Następny jest opatrunek
indywidualny. Na plecaku mam też opaski zaciskowe, ilekroć ściągałem je z
plecaka, potrzebowałem ich. Zastosowania linki nie muszę tłumaczyć. Ostatni
element, który rzuca się w oczy, to strzały. Są to ułomki strzał, przycięte i
zabezpieczone (zawsze znajdzie się jakiś przychlast, który próbuje je
wyciągnąć). Z założenia mają służyć za znaczniki. Do tego w plecaku mam:
- Latarkę Led – źródło mocnego światła
- Pisadła – permanentne markery, długopis, ołówek
- wodoodporny notes
- batony proteinowe
- „magiczny” ręcznik
- kolejną linkę
- duży nóż
- dobre jakościowo ucinaki do drutu
- pakiet przetrwania na który składa się:
- osełka diamentowa
- żyłka
- pudełko bryzgodzczelne z drobnicą:
- kolejny nożyk, cóż za zaskoczenie!
- krzesiwo
- wata
- igła z nitką
- tabletki do uzdatniania wody
- sól i pieprz
- rzep do wiązania przewodów.
Czytając
moje wypociny zauważycie pewnie, że noży noszę od cholery i ciut ciut. Owszem,
wygląda to tak, jakbym był z Krakowa. Prawda jest taka, że wyciągnięcie na
mieście folderka mniej zwraca swoją uwagę, niż wyszarpnięcie zza pasa
taktycznej maczety. Do tego różne noże mają różne zastosowanie. Wolę więc dorzucić
dodatkowe ostrze, niż później żałować, że czegoś brakuje. Tak samo z ogniem. Nie
ma nic gorszego, niż próba rozpalenia ognia mokrymi zapałkami.
Podsumowując,
jest to moje EDC, noszę wszystko codziennie, niezmiennie od kilku lat i nigdy,
nawet przy kontroli policyjnej, nie miałem z tym problemu.